Powrót do strony g³ównej
Szkolne lata
przysz³ego naukowca


(Skrót wywiadu z prof. Ryszardem Tadeusiewiczem, opublikowanego w Gazecie My¶lenickiej)
Jak to siê sta³o, ¿e trafi³ Pan Profesor do szko³y w My¶lenicach? Pochodzi Pan przecie¿ ze ¦rody ¦l±skiej (woj. Dolno¶l±skie).
Moja matka ciê¿ko chorowa³a i by³a hipoteza (nies³uszna, jak siê okaza³o), ze przyczyna jest z³y klimat na ¦l±sku. Zalecono przeprowadzkê w góry - i tak znalaz³em siê w My¶lenicach, dok³adnie w Sylwestra 1959 roku.
Gdy by³ Pan uczniem sposoby nauczania na pewno by³y inne ni¿ obecnie. Na czym polega³y ró¿nice?
Nie wiem, jak to wygl±da obecnie. Z pewno¶ci± nie mieli¶my do dyspozycji komputerów i innych pomocy multimedialnych, ale profesorowie po¶wiêcali swój czas miedzy innymi na to, ¿eby sporz±dzaæ plansze, Które wisia³y potem na ¶cianach klas i pracowni, a tak¿e na korytarzach. To by³a taka $wiedza w pigu³ce$ dzisiaj zaniedbana - a nies³usznie, bo jak kto¶ mia³ pamiêæ wzrokowa to móg³ z takiej planszy naprawdê du¿o siê nauczyæ.
Pamiêtam liczne do¶wiadczenia w pracowni fizycznej (prof. Ba³a) i liczne bardzo ciekawe preparaty w pracowni biologicznej, - ale to chyba nadal tak siê odbywa.
Czy mia³ Pan swój ulubiony przedmiot szkolny?
Tak, oczywi¶cie - by³a to FIZYKA. Po pierwsze dlatego, ¿e by³a najbli¿sza mojej wymarzonej techniki, a po drugie by³a za moich czasów WSPANIALE nauczana przez Profesora Ba³ê. Zreszt± moje prze¶wiadczenie, ¿e technika to jest w istocie zastosowanie praktyczne odkryæ fizyki, trwa do dzisiaj i jest chyba podzielane tak¿e przez profesjonalnych fizyków. Na dowód przytoczê fakt, ¿e zosta³em wybrany do Polskiej Akademii Umiejêtno¶ci w³a¶nie jako cz³onek Wydzia³u Matematyczno - Fizyczno - Chemicznego (bo PAU w odró¿nieniu od PAN nie ma wcale Wydzia³u Nauk Technicznych).
A jaki¶ przedmiot wspomina Pan z niesmakiem?
Czarno wspominam lekcje jêzyka rosyjskiego (obowi±zkowego wtedy), Które prowadzi³a Pani (nazwiska nie wymiennie, chocia¿ pamiêtam) nazywana przez nas $¯uka$. To by³a koszmarna indoktrynacja komunistyczna, naprawdê straszna. Terror na tych $lekcjach$ by³ prawie taki, jak podczas s³ynnych apeli w Obozie ¦mierci w O¶wiêcimiu. To siê pewnie wspó³czesnej m³odzie¿y nie mie¶ci w g³owie, ale naprawdê tak by³o.
Ale wyniós³ Pan co¶ z tych lekcji?
Rosyjskiego siê nie nauczy³em (wtedy nie, bo potem opanowa³em go perfekcyjnie, mam nawet w dorobku ksi±¿ki t³umaczone z rosyjskiego na polski oraz moje ksi±¿ki wydane po rosyjsku, jestem zreszt± cz³onkiem Rosyjskiej Akademii Nauk), ale nauczy³em siê zachowywaæ kamienna twarz niezale¿nie od tego, jakich bzdur musia³em s³uchaæ. Bardzo mi siê to przyda³o, gdy zosta³em Rektorem i musia³em s³uchaæ niektórych wyst±pieñ moich uczonych kolegów na Senacie AGH...
Czy startowa³ Pan w olimpiadach przedmiotowych? Z jakimi osi±gniêciami?
Próbowa³em si³ w ró¿nych dziedzinach. Pierwszy znacz±cy sukces odnios³em wygrywaj±c wojewódzki konkurs wiedzy historycznej (chodzi³o o Polskê za czasów pierwszych Piastów). Potem kilkakrotnie startowa³em w olimpiadach matematycznych i fizycznych dochodz±c nawet (w tych ostatnich) do szczebla rozgrywek ogólnopolskich, - ale bez finalnego sukcesu. Natomiast uda³o mi siê zwyciê¿yæ w ogólnopolskiej Olimpiadzie Astronomicznej. Przewodnicz±cy Jury, którym by³ s³awny w tamtych czasach astronom prof. Rybka tak to skomentowa³: $Na fina³ Olimpiady przyjechali uczniowie z najlepszych liceów z Warszawy, Wroc³awia, Krakowa, Torunia … A tu wygra³ ch³opak z ma³ej góralskiej wioski!$
Tego, ¿e nazwa³ My¶lenice $ma³± góralsk± wiosk±$ d³ugo mu nie mog³em darowaæ!
Ale nawyk patrzenia w gwiazdy mi pozosta³ i nawet w k±cie mojego gabinetu rektorskiego przez ca³y czas mojej kadencji sta³ teleskop astronomiczny, z którego czêsto robi³em u¿ytek wieczorami!
Co z tamtych czasów najbardziej zapad³o Panu w pamiêci?
W mojej klasie by³o mnóstwo reprodukcji sztuki staro¿ytnego Rzymu i Grecji, bo uczêszcza³em do klasy z ogromna liczb± zajêæ z ³aciny (chyba 5 lekcji w tygodniu?) - Wiêc teraz, gdy jestem w Rzymie albo w Atenach - to czuje siê bardzo swojsko.
A co¶ innego? Bardziej zwi±zanego z czasem wolnym od szko³y?
To mo¿e szkolny amatorski teatr, w którym grywa³em - niekiedy nawet g³ówne role. To by³y na tyle dobre spektakle, ze wystawiali¶my je nie tylko w szkole (ka¿de przedstawienie po kilka razy w Auli wype³nionej do ostatniego miejsca), ale i na g³ównej scenie My¶lenic (w kinie Wis³a) oraz dawali¶my wystêpy wyjazdowe - w Su³kowicach, w Dobczycach... Gra³em miedzy innymi architekta w sztuce $Most$ Szaniawskiego i Radosta w $¦lubach Panieñskich$ Fredry. To by³a wspania³a przygoda!
Co spowodowa³o, ¿e zainteresowa³ siê Pan tak nowatorskimi, jak na tamte czasy, dziedzinami nauk?
Gdy przyjecha³em ze ¦l±ska to by³em pocz±tkowo w My¶lenicach bardzo osamotniony - wszyscy moi koledzy i znajomi zostali przecie¿ TAM. Dlatego bardzo du¿o czyta³em (by³a doskona³± biblioteka publiczna w Rynku i dodatkowo biblioteka pedagogiczna niedaleko remizy stra¿ackiej). No wiec chodzi³em do tej biblioteki i Bralem wszystko, co by³o - najchêtniej literaturê popularnonaukowa. Zdarza³o siê, ze z dnia na dzieñ potrafi³em przeczytaæ 5 ksi±¿ek (taki by³ limit wypo¿yczeñ) i nazajutrz oddawa³em ksi±¿ki po¿yczone poprzedniego dnia.
W efekcie nagromadzi³em du¿o, zadziwiaj±co du¿o wiedzy.
A wykorzysta³ j± Pan za m³odu, czy dopiero w czasie studiów i pracy?
Pamiêtam taki incydent: By³em jeszcze w szkole podstawowej, gdy wystartowa³ Gagarin. Odby³ siê pierwszy za³ogowy lot kosmiczny! Dyrektor szko³y (fizyk) zrobi³ apel ku czci nauki i techniki radzieckiej, (bo musia³), ale nie wiedzia³, co na tym apelu robiæ, wiec wiedz±c, ze ja jestem pyskaty - wywo³a³ mnie do g³osu.
A ja $z marszu$ zrobi³em wyk³ad o zasadach techniki kosmicznej, wyja¶ni³em, dlaczego sztuczny satelita nie spada na Ziemie, jak si³a od¶rodkowa równowa¿y przyci±ganie Ziemi (pamiêtam, ze wzi±³em wtedy stoj±ce w kacie wiadro i krêci³em nim nad g³ow±, pokazuj±c, ze woda siê nie wylewa), dlaczego w kosmosie panuje niewa¿ko¶æ itd... By³em wtedy w 7. klasie! Po moim wyk³adzie zrobi³a siê cisza, a po chwili skonsternowany dyrektor zakoñczy³ apel i odes³a³ wszystkich do klas. Potem wiele razy przygl±da³ mi siê z niedowierzaniem i jakby trochê z obawa...
To wszystko, $tylko$ z ksi±¿ek?
Nie ogranicza³em siê do tego, co by³o w bibliotekach. Kupowa³em $M³odego Technika$, $Horyzonty techniki$ - i wchodzi³em w fascynuj±cy ¶wiat techniki, tak bardzo odmienny od tego, co mnie otacza³o. W My¶lenicach by³ wtedy tylko jeden zak³ad przemys³owy - wytwórnia guzików $Galalit$. A ja na zebraniach kolka naukowego opowiada³em o sztucznej inteligencji i antropomorficznych robotach.
Jak wygl±da³y dalsze losy Pana zainteresowañ? (chodzi mi konkretnie o czasy szkole)
No có¿, zdoby³em w my¶lenickich szko³ach podstawy wiedzy, z której korzystam do dzisiaj. Gdy tworzê nowe rozwi±zania techniczne, to my¶lê z wdziêczno¶ci± o moim nauczycielu fizyki, który mnie zachêca³ do majsterkowania i pod okiem którego budowa³em moje pierwsze uk³ady elektroniczne. Gdy rozwi±zujê problemy matematyczne to wspominam, ¿e podstawy rachunku ró¿niczkowego i ca³kowego zdoby³em jeszcze w Liceum w ramach kó³ka matematycznego. A gdy po serii tytu³ów Honorowego Doktora i Honorowego Profesora ró¿nych politechnik w kraju i za granic± otrzyma³em tak¿e Doktorat Honoris Causa Uniwersytetu Zielonogórskiego - to liczni humani¶ci, którzy przybyli na tê uroczysto¶æ z takim nastawieniem, ¿e oto zobacz± dzikiego i prymitywnego technika obdarzonego dziwnym trafem t±  najwy¿sz± godno¶ci± akademick± - zostali totalnie zaskoczeni, gdy w trakcie mojego $wyk³adu mistrzowskiego$ wyg³osi³em d³u¿szy jego fragment w czystej i wytwornej ³acinie, któr± mi wbija³a do g³owy wychowawczyni mojej klasy, nieod¿a³owanej pamiêci Pani Profesor hrabina Helena Konopkowa (herbu Nowina).
Jak uk³ada³o siê Pana ¿ycie towarzyskie w szkole?
Na ¦l±sku, sk±d przyjecha³em do My¶lenic, zacz±³em ju¿ odczuwaæ brzemiê, które zwykle towarzyszy najlepszym uczniom - s± zwykle nielubiani i ja te¿ zacz±³em byæ nielubiany, bo mia³em sukcesy.
Tymczasem przyjazd do My¶lenic to bardzo sympatycznie zmieni³. Otó¿ dla moich my¶lenickich kolegów ja NIE BY£EM jednym z nich, któremu uda³o siê wybiæ (za co zawsze i wszêdzie spotyka takiego prymusa niechêæ), ale by³em z zewn±trz, spad³em sk±d¶, mówi³em trochê inaczej ni¿ oni, w sumie mia³em trochê status takiego $kosmity$ - budzi³em zaciekawienie, ale nie zazdro¶æ.
Potem wydarzy³o siê co¶ bardzo dla mnie korzystnego. Poniewa¿ stale wygrywa³em ró¿ne konkursy (o tej mojej wygranej w konkursie historycznym wspomina³ nawet ksi±dz na kazaniu, bo to bardzo tê nasz± ma³a spo³eczno¶æ dowarto¶ciowywa³o), wiêc zacz±³em funkcjonowaæ na zasadzie lokalnej maskotki. Zachowuj±c wszystkie proporcje mo¿na powiedzieæ, ¿e dla moich kolegów by³em trochê jak Ma³ysz dla Polaków w dniach jego sukcesów. Cieszyli siê moimi sukcesami, bo by³em jednym z nich, ale nie wzbudza³y one zazdro¶ci ani agresji - no, bo nie by³em tak do koñca jednym z nich.
Pamiêtam nawet takie rozmowy, gdy siê pojawia³o og³oszenie o jakim¶ nowym konkursie: $Rysiek pojedzie i wygra to dla nas$. No i ja jecha³em i wygrywa³em, (chocia¿ nie zawsze - patrz wy¿ej wzmianki o moich nieudanych startach w fina³ach olimpiady fizycznej). Dziêki temu statusowi lokalnej osobliwo¶ci mia³em i sukcesy w nauce i serdecznych Przyjació³, którzy potrafili siê tymi sukcesami cieszyæ razem ze mn±. Rzecz to bardzo osobliwa w naszym $polskim piekle$…
Zachowa³y siê jakie¶ przyja¼nie?
O tak, spotykamy siê czêsto przy ró¿nych okazjach, na przyk³ad podczas kolejnych $okr±g³ych$ rocznic matury (ostatnio by³a ju¿ czterdziesta…) spotykamy siê na Zarabiu w gronie kolegów z naszej klasy - i z przyjemno¶ci± wracamy wspomnieniami do lat spêdzonych w szkolnych ³awkach.
Które osi±gniêcie jest dla Pana najcenniejsze?
To trudno warto¶ciowaæ. Ka¿de rozwi±zane zadanie naukowe jest jak w³asne dziecko - a kto z rodziców potrafi odpowiedzieæ na pytanie, czy woli tego syna czy tamta córkê?
Ale ¿eby siê ca³kiem nie uchylaæ od odpowiedzi mo¿e wska¿e metodyka automatycznego (komputerowego) rozumienia obrazów.
Dlaczego akurat to?
To ja te tematykê wprowadzi³em kilka lat temu do miêdzynarodowego obiegu naukowego, ja stworzy³em podstawy jej teorii i praktyki, a obecnie na wielkich ¶wiatowych kongresach s± cale sekcje po¶wiêcone $Automatic understanding of the images$, za¶ ja jestem zapraszany jako $klasyk$, ¿ebym ten temat prezentowa³ na rozpoczêcie konferencji jako tzw. $Keynote speaker$.
Takie naprawdê ¦WIATOWE uznanie naukowej elity jest czym¶, co daje satysfakcje!
Zauwa¿y³em, ¿e pana pasj± s± podró¿e. Co Pan w nich najbardziej lubi?
Mo¿liwo¶ci konfrontacji wyobra¿eñ z rzeczywisto¶ci±. O ka¿dym miejscu na ¶wiecie ka¿dy z nas ma jakie¶ wyobra¿enie - z ksi±¿ek, z filmów, z telewizji. A potem mo¿na pojechaæ TAM i zobaczyæ, jak to jest naprawdê. I to jest cudowne, zarówno wtedy, gdy siê okazuje, ze wyobra¼nia podpowiada³a wiêcej, ni¿ jest w rzeczywisto¶ci, jak i wtedy, gdy okazuje siê, ze rzeczywisto¶æ jest o wiele wspanialsza od wszelkich wyobra¿eñ.
Gdy by siê Pan móg³ cofn±æ w czasie. Co by Pan zmieni³ w swoim ¿yciu?
Wiêcej bym przebywa³ i rozmawia³ z moja Matka. Niestety umar³a wkrótce po naszym przyje¼dzie do My¶lenic (to by³ rak...), Ale do dzisiaj zauwa¿am, ze najbardziej warto¶ciowe m±dro¶ci, z których stale korzystam, mam dziêki Niej. Zawdziêczam wiêcej rozmowom z moja Mama ni¿ wszystkim wyk³adom i wszystkim ksi±¿kom ze wszystkich bibliotek. Dlatego dzisiaj wiem dobrze, jak wiele g³êbokiej m±dro¶ci jest w wierszu Ksiêdza Jana Twardowskiego: $Spieszmy siê kochaæ ludzi, bo tak szybko odchodz±...$

Rozmawia³ Maksymilian Szostak
uczeñ LO w My¶lenicach